niedziela, 19 maja 2013

Venezia! / post zaległościowy :)

Jak już Paulina zdążyła naskarżyć, przyznaję, odbyłam tygodniowe wakacje we Włoszech. Co gorsza... Wypoczęłam jak nigdy, zebrałam tysiące inspiracji modowych, kulinarnych i "szyciowych" oraz przemyciłam do Polski nie tylko piękną opaleniznę (za którą przypłaciłam kilka nieprzespanych nocy i twarz słowiańskiego "buraka"), ale także pyszną kawę i trochę włoskich specjałów. Żałuję, że mój bagaż nie pomieścił ulubionego Proseco.
Ale dość tego przechwalania! Powrót do domu równa się ciężkiemu zderzeniu z przyszłotygodniową sesją. A w tym semestrze nadmiar obowiązków mnie nie opuszcza. Zatem... do roboty! :)


Przysięgłam sobie, że będę kiedyś miała takie cytryny na swoim balkonie!
Jako polonistka, muszę przyznać, że chętnie przygarnęłabym nie jedno z tych piór ;-)
W ten sposób Włosi chwalą się, że urodziło im się dziecko :) W tym przypadku był to chłopiec. Moim zdaniem, świetna tradycja.
Och, ileż bym dała za ten zestaw!
Uwielbiam takie bazary!
Do zobaczenia w kolejnym poście! M.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz